Tak bardzo czasem chciała bym
rzucić to wszystko, nic nie musieć, nie mieć tylu rzeczy na głowie. Dać mu
więcej czasu, którego mam tak mało. Leżeć i się wygłupiać, nie musieć mówić, że
mamusia musi popracować, że musi coś zrobić, NIE
MUSIEĆ NIC - tego chcę, mam teraz niecałe 2 miesiące i nie będę musiała
robić niektórych rzeczy, znajdę czas na leżenie na trawie, bieganie boso po
piasku, chlapanie woda z basenu.
Jest mi
cholernie przykro, gdy kolejny raz mówię mu "za
chwile", a tak bardzo chciałby teraz, ja chciałabym... jeszcze trochę,
chwileczkę, za moment, mam już DOŚĆ tych słów!!!
Nie mogę
rzucić tego wszystkiego, ale On już nigdy
nie będzie mały, przecież dzieckiem
jest się tylko raz...
Ostatnio przeglądaliśmy z Młodym
jego stare zdjęcia. Gdy tak patrzałam ze łzami w oczach, na małą bezzębną
kluseczkę to naszły mnie refleksje. Czy ten porządek w domu jest aż tak ważny?
Czy obiad musi się składać z miliona produktów? Dlaczego ten czas tak szybko płynie?!
Stoi przede mną chłopiec, który mówi co chce, negocjuje
warunki umowy i tysiąc razy dziennie mówi „Kocham Cię”, „Jesteś taka kochana”…
On zdecydowanie za szybko rośnie, a ja potrzebuje magiczny zegarek z opcją zatrzymywania czasu...
Teraz jest ten czas, czas dla nas. Czas na leżakowanie do
południa, wcinanie truskawek na tarasie, rozmowy o traktorach, czytanie 6
książeczek naraz i budowanie wieżowców po to, aby je zaraz zburzyć…
Mam ostatnio te same rozterki i przemyślenia..
OdpowiedzUsuń