W niewielkiej wsi w
maleńkim mieście mieszkał On. Chłopiec wątłej postury, o wielkich oczętach błękitnych
oczętach i bujnej blond czuprynie. Potrafił wkupić się w łaski każdego,
czarował uśmiechem, mrugał oczami, każdy się uginał…
Mama chłopca
zmartwienie miała wielkie, gdyż jeść nie chciał wcale i wołał, że syty jest i
wygadane! Na prośby matki nie reagował i jadł czasami, z wielkimi dla mamy
uśmiechami. Matka na skraju załamania nerwowego, nie uginała się uśmiechom
Jego. Po wypróbowaniu rad Makowej Mamy, za wygraną dać nie chce. I prosi, i
błaga, a On dalej jeść nie chce… Dzwoni ze łzami w oczach po całej rodzinie, że
udko /prawie/ całe zjadł, że dumna jak paw.
Na każdej wizycie
waga w górę się wznosi, a On jak nie jadł tak nie je. Pani doktor dumna, aż
z
fotela wstała i całą sytuację tak skwitowała:
„Widocznie wystarcza
mu tylko tyle…”
Od momentu narodzin, każda matka chce dla swojego dziecka wszystkiego co najlepsze. Nie mogłam się doczekać pierwszej marchewki i kolejnych obiadków. Olivier jadł ładnie gotowane przeze mnie dania, mielone owocki aż do... 8 miesiąca, wtedy właśnie zaczęły się schody, mleko podawane w nocy i tak nie wypijane, jadł coraz mniej produktów.
Wszystkie metody, o których pisała tu MM już przerabialiśmy.
Próbowaliśmy nawet rady naszej pediatry, podawania jedzenia co 3 godziny na około 20 minut, jeżeli nie chce zabrać. Działało zaledwie tydzień.
Jego nie jedzenie przyprawia mnie o nerwicę. Wstajemy godzinę wcześniej, żeby Oliviera nakłonić do zjedzenia chociażby 1 parówki, proszę go z każdym kawałkiem, ale nie zawsze zjada. Nie planowałam rozmawiać z widelcem ani parówką, ale... zrobię wszystko, żeby zjadł.
Jego nie jedzenie przyprawia mnie o nerwicę. Wstajemy godzinę wcześniej, żeby Oliviera nakłonić do zjedzenia chociażby 1 parówki, proszę go z każdym kawałkiem, ale nie zawsze zjada. Nie planowałam rozmawiać z widelcem ani parówką, ale... zrobię wszystko, żeby zjadł.
Ostatnie nadzieje spoczywały w przedszkolu, ale i tam nie jest kolorowo. Śniadanie często wraca do domu, zupka 2/3 łyżki, ale wciąż mam nadzieje, przecież Dzieciaczki jedzą i On tez zacznie, w końcu kiedyś...
Jeżeli ktoś mi powie po raz tysięczny, że sam będzie chciał jeść, to chyba nie wytrzymam. Tylko mama, która przezywa to samo jest w stanie mnie zrozumieć. Gdybym nie prosiła go o jedzenie nie jadł by w ogóle...
Gusta smakowe zmienia codziennie, dziś zjada rosołek jutro już nie lubi, zje frytki, ale jutro już nie i tak ze wszystkim. Jogurty tak długo czekają na zjedzenie, ze potem lądują w koszu, bo są przeterminowane...
Mimo tego, że nie je za dużo to tyje, mieści się w normach. Pani doktor twierdzi, że tyle mu widocznie wystarcza, tyle czyli prawie nic...
ja za młodu też byłam niejadkiem. Płakałam na widok jedzenia i uciekałam. Znajomi mamy mówili, że nadaję się do filmu o Oświęcimiu ;p dzisiaj jestem zdrową matka i żoną. Nawet czasem musze zrzucić zbędny kg. Spokojnie :) przyjdzie czas, że nie odgonisz go od lodówki. Zapraszam do nas www.blogspot.com www.facebook.com/rzorzaa
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję, są dni, w których nic nie je :(
UsuńMam podobny problem z córką. Czasem ryczę z bezsilności, bo ona nic nie chce, ale za to słodycze to aż się trzęsie...
OdpowiedzUsuń