środa, 25 lutego 2015

Wychowanie - ciezki kawalek chleba


Panuje ogólna moda na radzenie się wszystkiego w internecie. Wujek Google zna odpowiedź na wszystko, ale nie wychowa Waszego dziecka za Was. Nie spędzi z nim czasu, nie poczyta książeczki, nie pójdzie na spacer, nie... (miliony innych rzeczy :)
Wiem jakiego człowieka chcę wychować. Ale jak? Intuicyjnie, przecież ja jestem jego mamą, wiem co dla niego dobre. 
Nie stosuję żadnego rodzaju klapsów, chociaż czasami wyprowadza mnie z równowagi, pamiętam jak ja się czułam dostając "po tyłku" za coś, albo patrząc jak moi bracia dostają. Nie wspominam tego zbyt przyjemnie... Tłumaczę, rozmawiam i tłumaczę... Uczę szacunku, nie kłócimy się przy nim. Raz zdarzyła nam się w aucie sprzeczać o pierdołę przy nim. Teraz nawet, gdy rozmawiamy woła "Niekućcie się!". Nigdy przy nim nie powiemy złego słowa na babcie, dziadka, wujka czy ciocię. Zapytany, którą babcię kocha najbardziej odpowiada "obydje" ;) Ot taki mądraliński :) Jak ja coś zrobię źle, pomylę się, przepraszam, pokazuje, że każdy ma prawo do błędu. Trzeba się do tego tylko przyznać i wykazać skruchę. Olivier jest bardzo wrażliwym chłopcem, gdy coś zbroi i widzi, ze jestem smutna przeprasza i obiecuje, że więcej nie będzie (taaa na pewno :) Młody śpi z nami, z różnych powodów, ale tak jest i nie ma co tego ukrywać. Śpimy sobie w trójkę, On to lubi, nam nie przeszkadza i jest git :) Chwalę go może nie za pierdoły, ale chwalę! Chwalę dlatego, że go kocham... Może będzie łakomy, może będzie chciał więcej, ale każda pochwała motywuje do działania! Nie rozumiem tego całego niechwalenia dzieci, że niby mimiką zauważy, że jestem dumna? Serio?! Jakoś to do mnie nie przemawia. Uwielbiam widzieć, jego szczęście w oczach, gdy przynosi obrazek namalowany dla mnie specjalnie, te duuuże niebieskie błyszczące oczy pełne miłości i szczęścia! Spełniam marzenia, ale tylko te zwieńczone wielkimi oczami. Jednak, gdy prosi o 567 traktor, tłumaczę, że nie i czemu nie. Słucham co mówi, też ma prawo mieć zły dzień, być smutnym czy nie mieć ochoty na czyjeś towarzystwo. Biegnę, gdy prosi o poczytanie książeczki, czasem odmawiam, gdy prosi o bajki, ale mamy określone momenty na to. Tłumaczę, wyznaczam granicę i zasady. Tłumacze co z czego wynika, jakie kto ma obowiązki, zadania co kiedy można, a kiedy nie. Każdy ma określone obowiązki, które musi zrobić. Uprzedzam, ze będzie tak czy siak "Jak skończy się bajeczka idziemy spać", czy "Jak przeczytamy, wychodzimy" Mówię, uprzedzam, tłumaczę... Pozwalam okazywać uczucia, i to nie tylko radość, miłość, ale też złość, wkurzenie i nerwowość. Coraz lepiej idzie mu odróżnianie tych uczuć. Jak ma gorszy dzień i ryczy bez powodu, pozwalam mu na to, każdy ma prawo do tego. Też mam czasem zły dzień i wkurzam się bez powodu. Uczę empatii, rozmawiamy o tym, że są dzieciaczki, które nie mają tyle zabawek, że możemy coś im oddać. Tłumacze i pokazuję dzieci tłumacząc, że są dzieci, które nie mogą ruszać nóżkami, albo oddychają przez rurkę (przy filmie rodziców Leosia miał minę, jak by miał zaraz płakać) Co prawda na razie nie rozumie jeszcze dlaczego i jak Natalka znajduje się u nas, ale kiedyś mam nadzieje zrozumie. Mówię, że Go kocham! Chyba z milion pięćset sto dziewięćset razy dziennie. Moja mama w okazywaniu uczyć jest słaba :) Robi to na swój sposób, ale w słowach noł łej! Przytulam miliony razy całując przy tym wszędzie! Poświęcam czas, każdą wolną minutę, sekundę... Czytamy książeczki, jeździmy traktorami, leżymy i odpoczywamy. Doceniam to, co mam, bo niedługo będę miała "dorosłe" dziecko, a ten czas nigdy nie wróci. Pamiętam jak był malutki, jak leżałam w szpitalu, a teraz obok mnie stoi wygadany prawie trzylatek, który już zakomunikuje co chce, co mu się nie podoba itp!

W żadnej książce nie wyczytasz jak wychować dziecko, zawsze Cię ono czymś zaskoczy, zachowa się inaczej. Fajnie, że są takie poradniki można z nich czerpać "inspiracje" wychowawcze, ale zdaj się na swoją intuicję, ona jest najlepszym wyznacznikiem w wychowaniu!
I najważniejsze, słuchaj swojego dziecka...

czwartek, 19 lutego 2015

Puszki po mleku w chmurki - nasze DIY



Po skończeniu naszej kuchni coś mi brakowało, jakiegoś dodatku. Przypomniałam sobie, że mam cały worek puszek po mleku i muszę coś z nimi zrobić! (mam ich aż 3 worki, jeden do pracy :)
W połączeni z naszą kuchnią wyglądają genialnie! Ich zrobienie jest baaardzo proste, a potrzebujecie:

  • Czarna kartka samoprzylepna - ja użyłam naklejki tablicowej, która nam kiedyś została, przyklejała się genialnie. Do kupienia na allegro za około 20 zł)
  • Biała kartka samoprzylepna
  • Nożyczki
  • Szablon chmurki
  • Puszka po mleku w proszku lub inna
Krok pierwszy:

Oczyszczamy puszkę z naklejek. Mam też puszki z wtopionymi napisami, wtedy ten krok omijamy.
Odmierzamy długość i szerokość puszki na papierze.



Krok drugi:

Obklejamy puszkę czarnym papierem. Z tyłu puszki jest złącze, które ułatwi nam proste przyklejanie go.



Krok trzeci:

Przygotowujemy szablon chmurki. Ja swój narysowałam sama, ale możemy poszukać w internecie i wydrukować.
Niestety nie dostałam białego papieru samoprzylepnego, więc wzięłam zwykły zeszyt papierów kolorowych i na kolorową stronę przykleiłam taśmę dwustronną. W ten sposób otrzymałam biały śliski papier samoprzylepny :) Odrysowujemy i wycinamy!







Krok czwarty:

Przyklejamy wycięte chmurki. 






Wykonanie jest szybkie i łatwe :) Sama się zdziwiłam, że aż tak!
A efekt genialny!

P.S. Nie próbowałam oklejać papierem samoprzylepnym czarnym, więc nie wiem czy  nie będzie trudno :) Naklejką tablicową poszło naprawdę fajnie i bez pęcherzyków.

Podobają Wam się? :)

A tak się prezentują na naszej kuchni DIY 


wtorek, 17 lutego 2015

Biblioteczka dwulatka cz. II

"Zwierzaki Pocieszaki -  to pluszowe zabawki, które mieszkają w pokoju małego Karola. Gdy tylko ich właściciel zamyka za sobą drzwi, ożywają."


"Celem, jaki przyświecał piętnastoosobowej grupie tworzącej akcję, od samego początku była pomoc potrzebującym. Wybór fundacji był niezwykle trudny, ostatecznie zdecydowano, że wszystkie zebrane pieniądze trafią na konto  Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym „Kawałek Nieba” z Rumi, która opiekuje się chorymi, niepełnosprawnymi i cierpiącymi z powodu biedy dziećmi z całego kraju."
zwierzakipocieszaki.pl

Przed Wami książka, która zawładnęła nie tylko moim sercem, ale Olivier jest zachwycony!
Może nawet nie wiecie, ze taka istnieje, taka z której będziecie mieli podwójną satysfakcję. Też nie wiedziałam, odkryłam ją przy okazji rozmowy na FB z Mamą Kubusia!
Uwielbia te ilustracje, rymowane wierszyki! Cudo!
Dlatego postanowiłam poświęcić jej osobny post!

Ulubionym wierszykiem Oliviera jest "Króliczek Słodyczek" napisany przez Karolinę.
Jak chce za dużo słodyczy to zawsze odwołujemy się do fragmentów wierszyka ii opowiadamy historię króliczka. Uwielbiam jak sam siada z książeczką i mi "czyta". Patrząc na obrazki, przypominając sobie o czym ona była.

Każdy ze zwierzaczków ma swoją jakąś historię, z każdego wierszyka płynie morał. Dzieci uczą się jakie wartości są ważne, jak zachować się w danej sytuacji. 

Książeczka, która zachwyca już od pierwszego wejrzenia! 
Nawet Małż chętnie czyta ją Olivierowi. 








Kupując książeczkę nie dość, ze macie w domu lekturę zawierającą masę wierszyków na wiele wieczorów (i nie tylko), ale również pomagacie, gdyż dochód ze sprzedaży przekazywany jest Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym "Kawałek Nieba" z Rumi, która opiekuje się chorymi, niepełnosprawnymi i cierpiącymi z biedy dziećmi z całego kraju.



SPIESZCIE SIĘ, BO NAKŁAD OGRANICZONY!!! :)

sobota, 14 lutego 2015

Kuchnia dla dziecka nasze DIY

aaa

Zawsze chciałam, żeby Oli miał kuchnię. Kilka razy usłyszałam, że to nie dla chłopca!
Jak nie, jak tak!!! Wszystko jest dla ludzi i już :) Oli zapytany czy chce kuchnie odpowiadał, że NIE i koniec. No, ale pomyślałam sobie że przecież bawi się, że jest tatą gotuje, sprząta itp to chyba się ucieszy... i nie myliłam się!
Radość po otrzymaniu od nas tego prezentu była ogromna i zakończona pytaniem:


"A gdzie moja kuchnia?"

Dlaczego kuchnia DIY? A dlatego, że kuchnia, która wpadała w moje gusta ma cenę nie na naszą kieszeń niestety. Wolałam za to dokupić mu różnorodne gadżety do nowej kuchni :)

Chodziliśmy codziennie do garażu, żeby coś sprawdzić czy wymierzyć!
Doczekać się nie mógł :)

Poszukiwania szafki trwały dość długo, musiała mieć to "coś", co powie "ta będzie idealna!". Szukałam chyba z 2 tygodnie, i  w końcu znalazłam idealną. A na dodatek Pan mieszka obok Ikei, od razu zahaczyłam po te dodatki, bo co to za kuchnia bez garnków i warzyw!

W większości gotowych kuchni nie ma "miejsca roboczego", nasza musiała je mieć! Bo gdzież On by te wszystkie pyszności przygotowywał? :)

A teraz do rzeczy.

Czego potrzebujemy do zrobienia takiej kuchni:
  • Szafka, mile widziana stara i niepotrzebna :) - tu przykłady
  • Papier do szlifowania.
  • Biała farba
  • Kran (może być stary, nasz Tatko zrobił sam)
  • Miska metalowa - zlew
  • 2 - 4 krążków drewnianych - palniki
  • 2 - 4 okrągłe uchwyty do szafek - pokrętła
  • Papier ścierny - grubość zależy od rodzaju drewna z jakiego jest wykonana Wasza szafka my użyliśmy ścierniwa 3M (chyba, ze posiadacie szlifierkę do drewna :) 
  • Kawałek plexy - szyba w piekarniku
  • Biała (bądź inna) farba
  • Silikon 
  • Kawałek płyty MDF (użyliśmy tą, która stała w garażu)
  • Lampka na baterie
  • Wiertarka

Większość gadżetów z tego zdjęcia była potrzebna do docięcia płyty.



Krok pierwszy:

Musimy przygotować szafkę do malowania, czyli oczyścić ją z lakieru.
U nas za wszelkiego rodzaju prace odpowiada Tatko :)




Krok drugi

Docięcie płyty w odpowiednim wymiarze, z odpowiednim wzorem :)
To był tylko nasz pomysł, Wy nie musicie w ogóle wymieniać płyty w Waszych szafkach.



Krok trzeci:

Pomalowanie kuchni na wybrany kolor - u nas biały :)
Adam szpachlował przycięte brzegi płyty, żeby nie wpijały farby. Pomalował ją natryskowo, tak mu było wygodniej :) 





Krok czwarty:

Łączymy ze sobą płytę i szafkę, za pomocą wkrętów, mocujemy drzwiczki i inne elementy.
Mile widziany jest mały pomocnik, co będzie umilał nam czas przy pracy :*




Krok piąty:

Montujemy miskę (my przykleiliśmy silikonem, będzie nie wyjmowana), przykręcamy palniki, montujemy uchwyty szafek, pokrętła i kran.



I kilka zdjęć naszej kuchni :)





Opcja jest taka, że ta wysuwana półka po lewej to jestzywarka :)  - pomysł Oliviera





Tak wyglądała nasza szafka przed i po obróbce :)



Puszeczki, które tu widzicie też zrobiłam sama. Pokaże je Wam w najbliższym czasie.

Podoba Wam się? :)

P.S. Jest to troszkę pracochłonne, ale ta świadomość, że to jest kuchnia od serca dla serca <3
Oraz, że jest niepowtarzalna :) 

Garnki, warzywa, babeczki - Ikea || Szara skrzynka - Pepco || Czajnik - Allegro || Pojemniki - DIY

piątek, 13 lutego 2015

Strach


Mąż oglądał "Panoramę", nie oglądam TV, filmy oglądam w Internecie. Wolę nie wiedzieć o tych wszystkich strasznych rzeczach...
Mówią, że zmarło dziecko 1,5 roku... Gul w gardle, łzy w oczach, nie mogę oglądać takich rzeczy...
Zawsze przypomina mi się nasza sytuacja, coś mnie tknęło i wolałam "sprawdzić"...
Kurde! Nie mogli go zbadać czy jak?! Nigdy nie zrozumiem zachowania, niektórych ludzi/lekarzy. Musiałam to wyrzucić z siebie, chyba do końca życia tego nie zapomnę...

W 40 tygodniu ciąży wydawało mi się, że Oli się nie rusza (w brzuchu). Pojechaliśmy prędko do szpitala, w drodze telefon do ginekologa, który tylko utwierdził nas, że dobrze robimy. Po zarejestrowaniu podeszła do nas młoda pani ginekolog. Wszystko było OK, ale co się najedliśmy strachu to nasze... Badanie zakończyła zdaniem

"Lepiej przyjechać kilka razy za dużo, niż raz za mało" 

I tego się trzymam... Nie dałam się i nie dam wszystkim zafartuchowanym chamom, którzy nie powinni być lekarzami!!!

W pewną sobotę w czerwcu dwa lata temu Olivier dostała wysoką gorączkę, jakoś około 40 st. Pojechaliśmy do najbliższego ośrodka, gdzie przyjmował lekarz ogólny, pediatrzy wtedy niemieli dyżurów w weekendy czy święta. Osłuchał, oznajmił, że wszystko ok,  że płuca czyste, dał masę syropów (wychodziło 20 ml na raz x 3 dziennie). Zapytałam czemu ma oczy takie zaropione, i wtedy myślałam, ze spadnę z krzesła... "Dla mnie to wygląda jak zapalenie spojówek, ale nie jestem pediatrą i nic pani na to nie dam". Zapaliła mi się czerwona lampka, plułam sobie w brodę, że nie pojechaliśmy od razu do szpitala, ale w szpitalu i tak wysłali by nas do poradni.

Pojechaliśmy do szpitala, pani poprosiła o pesel, dałam żółtą kartę, którą dostałam od lekarza godzinę wcześniej. Dziecko na rękach, osłabione, smutne i śpiące. Po czy ona do mnie "Była pani dzisiaj u lekarza, chce pani go sprawdzić?!". Wyjaśniłam, że znam swoje dziecko, że nie przyjmie mi tyle leków na raz, że zwróci, opowiadam szybko o zaropionych oczach. Przyjęli. Przyszła do nas młoda pani doktor z SORu, zbadała i już po osłuchaniu nie miała wątpliwości zapalenie oskrzeli... Miło wyjaśniła, że możemy zostać w szpitalu, że podejrzewa zapalenie oskrzeli, ale podeśle pediatrę. Wysłała na RTG. Po badaniu przysłała do nas przemiłego pana pediatrę, który potwierdził moje obawy co do dawki syropów. Na szczęście mogliśmy leczyć się w domu.

Czasem jak sobie przypominam tą historię, i zaczynam gdybać... Mam łzy w oczach, co by było, gdybym nie uparła się i nie pojechała do szpitala... Wolę nie wiedzieć...


P.S. Na zdjęciu dwóch najlepszych kumpli :)

wtorek, 10 lutego 2015

5 moich zasad, jak kupowac uzywane ubrania

                    Zdjęcie: https://pl.pinterest.com/

W naszej szafie znajdziecie rożnego rodzaju ubranka, rożnych firm i stylów. Nie zawsze są to ubrania nowe, tak kupujemy często używane. Podzielę się z Wami tym

Oto kilka zasad, na które musicie zwrócić uwagę przy zakupie, żeby nie kupić szmaty. Dosłownie. Ostatnio zapomniałam o zasadach i dostałam tak zniszczone buty, że mi by było wstyd dać je komuś za darmo...

Po pierwsze:

Dokładne zdjęcia - zawsze o nie proś!
W przypadku ubrań przód, tył, kolanka, pupka. Jeżeli chodzi o buty to proście o zdjęcia tyłu butów, podeszwy, przodu, każdej strony. Może wymagam dużo, ale jak mam kupić coś używanego to lepiej się nie naciąć.

Po drugie:

Zawsze pytaj o stan faktyczny, czy nie mają dziur, plam czy przetarć. Spodnie na kolanach czy nic nie mają, buty czy nie są wykrzywione. Czy bluzeczki przy kołnierzyku nie mają plam, im więcej pytań tym lepiej poznamy stan faktyczny ubrań.

Po trzecie:

Wysyłka zawsze z numerem nadania.
Zapłaciłaś, paczki nie ma, a pani twierdzi, że wysłała? Zdarza się dość często!
Lepiej zapłacić 1-2 zł więcej niż zapłacić za ciuch, którego się nie dostanie.

Po czwarte:

Dołącz do jakiejś grupy sprzedażowej (np. tu czy tu). Możesz sprzedać swoje ubranka, ale też odkupić.
Zawsze kupuj od sprawdzonych osób!

Po piąte:

Co prawda ludzie niechętnie wysyłają za pobraniem, ale proś o wysyłkę pobraniową, masz wtedy pewność, że zapłacisz za towar, który zostanie wysłany.
Czasami po wpłacie na konto kontakt się urywa.


P.S. Jest też wielu oszustów, którzy kręcą i zarabiają na innych.
Niestety można się na nich natknąć bardzo często.
Te zasady mogą Wam tylko pomóc, ale na głupotę nie leczą, a popyt był by duży...


niedziela, 8 lutego 2015

Lubie pracowac




Nie no serio! Jak nie pracowałam (w zawodzie) to miałam większy syf w domu, nic mi się nie chciało, jakoś tak od rana do wieczora, dni mijały. „Można się przyzwyczaić” mawia moja mama, ale kurczę ja się przez 5 msc nie przyzwyczaiłam i skakałam ze szczęścia jak w końcu dostałam pracę i to w zawodzie. Radość i strach, ale dziś nie o tym :)

Praca daje mi taką mobilizację, poczucie jakiegoś przymusu, że coś muszę… Siedząc w domu tak się rozleniwiam, że zwykłego obiadu nie chce mi się robić. Podziwiam kobiety, które zrezygnowały z pracy na rzecz wychowania dziecka, ja bym nie dała rady, była bym mamą do d*py, taką leniwą i robiącą wszystko od niechcenia. To trzeba po prostu lubić, może w mieście jest inaczej, ale tutaj na wsi to zasiadła bym w starym dresie w domu i nawet do sklepu nie poszła, bo po co... 
Taka już jestem, praca mnie motywuje i wymaga ode mnie organizacji! Kocham to!

Oczywiście tęsknię czasem za tym okresem, w którym nie pracowałam, ale szybko mi przechodzi :)
Mam też często wyrzuty sumienia, że inne dzieciaczki z mamą są, a mój to albo z babcią był, albo teraz w przedszkolu. Z drugiej strony za to, pracuje 20 godzin w tygodniu, mogę odebrać go z przedszkola o 13, zaprowadzić rano przed 8 i spokojnie pojechać do pracy.
Siedząc w domu o 11 – 12 czasem dopiero się ogarnialiśmy, a teraz to jesteśmy po całym dniu atrakcji. Wiem, że mamy, których etat wynosi 40h lub więcej mają gorzej, mają mniej czasu, ale pracowałam i na takim etacie jak Oli był mały, wszystko jest do zrobienia :) 

Wiem, że w domu to też praca i to cholernie ciężka, a już w ogóle jak ma się więcej niż jedno dziecko, ale ja lubię życie na wysokich obrotach. Jak nie mam co robić popadam w lenistwo.

Bloga założyłam właśnie w okresie mojego bezrobocia, musiałam mieć "coś" co mogłabym robić! :)

Zdradzę Wam też, że w ciąży pracowałam do końca 8 msc, ale pracowałam jako opiekunka do dzieci i nie było hardcoru :) 


wtorek, 3 lutego 2015

Inspiracje - kuchnia dla dziecka DIY

Ostatnio nabyliśmy idealną szafkę na naszą kuchnię DIY. 
Pokaże Wam dzisiaj zdjęcia, które natchnęły mnie do działania. 
Od kiedy pracuję w szkole, moja kreatywność i wyobraźnia bardzo się rozwinęły :D 
Robię rzeczy, których kiedyś nawet nie spróbowałabym tworzyć :) A nawet uszyłam TIPI i poszewki! Mam jeszcze w planie uszyć młodemu portasy do przedszkola :)
Jak skończymy naszą kuchnię to na pewno Wam pokaże! :)


Wszystkie zdjęcia znalezione TU :)